,

TAK POZOSTAŁO DO DZIŚ

Trwając w wielkanocnej radości lubię czasem wracać myślami do czasu wielkopostnych wyrzeczeń i postanowień, uświadamiając sobie wciąż na nowo jak WIELKI był to Post i jak wielka łaska z niego wypłynęła. Chyba dopiero ten tegoroczny pokazał mi, że walka o bliskość z Bogiem jest najważniejszą z walk, jaką muszę podjąć. W każdej innej On już jest ze mną.

Pamiętam czas, kiedy wydawało mi się, że dzieli mnie od Boga jakaś dziwna zasłona, przez którą co prawda widzę Jego przecudny blask, ale jednak nie jestem godna, żeby być bliżej. Zasłona utkana była z moich grzechów, lenistwa, z moich trudnych doświadczeń i ran, niskiego poczucia wartości i wielu przekonań, że moje miejsce jest nieco dalej. Z jednej strony przyjmowałam tę sytuację, ale z drugiej narastała frustracja i coraz większa chęć, by coś zmienić…

Jednym z moich tegorocznych postanowień wielkopostnych było to, aby codziennie uczestniczyć we Mszy świętej. Zaczęłam to postanowienie wprowadzać w życie na kilka dni przed Wielkim Postem. Jak gdyby „na rozgrzewkę”. W przypadku połączenia tego z moją pracą i życiem codziennym nie było to wbrew pozorom takie proste, nie tylko ze względu na zmęczenie, ale też inne obowiązki czy wydarzenia. Jednak po pewnym czasie zaczęłam zauważać, jak moje dni same niejako „podporządkowują się” Eucharystii. Czułam jakby sam Bóg wspierał mnie w tym pragnieniu…

I tak pozostało do dziś.

Dostrzegam coraz wyraźniej prawdziwość zdania bł. Carlo Acutisa, że „Eucharystia to autostrada do nieba”. Tego ogromu pokoju i łaski, jakie płyną z uczestnictwa we Mszy świętej nie może nam dać nic ziemskiego. Nawet w obliczu życiowych katastrof, na drodze, której centrum jest Eucharystia, naprawdę nie może nam się stać nic złego, nawet gdyby
w codzienności wydarzały nam się poważne karambole.




ws

do góry